Dzień 3

   20.02.2015 
Rzym antyczny: Koloseum, Łuk Konstantyna, Palatyn, Forum Romanum, Vittoriano,
Piazza Venezia, Forum Trajana  




Zważywszy, że w dniu trzecim mieliśmy trochę kilometrów do pokonania, postanowiliśmy dojechać do punktu startu (w centrum miasta) - metrem. Czując jednak niedosyt dnia poprzedniego, wysiedliśmy na stacji Spagna, aby na spokojnie nacieszyć się jeszcze raz urokiem Hiszpańskich Schodów. Kościół u ich szczytu akurat remontowano, i niestety przykryto go płachtą z reklamą samochodu. Herezja! Niszczyło to cały klimat tego miejsca... Ale światem rządzi pieniądz!
Zdewastowana fontanna Barka była już zabezpieczona taśmą i znacznie oczyszczona ze wszystkiego co pseudokibice byli nieuprzejmi tam śwignąć. Ekipa konserwatorów uwijała się jak w ukropie. Czyścili, polerowali i "lizali" pędzelkami ten piękny zabytek. 

Hiszpańskie Schody - już bez pseudokibiców
Fontanna Barka - reanimowana przez konserwatorów


Zaczynał się cudowny dzień, zapraszając nas do przeniesienia się w głęboką przeszłość. Metrem, niczym tunelem czasu, dotarliśmy do najsłynniejszego zabytku Wiecznego Miasta i chyba całej Italii. Koloseum, powitało nas swoimi imponującymi rozmiarami i wrażeniem dawnej potęgi jego twórców. 

Amfiteatr Flawiuszów
Ten oszałamiający amfiteatr wnieśli w I w. n.e. cesarze Wespazjan i Tytus z dynastii Flawiuszów. Przeznaczeniem budowli były oczywiście igrzyska. Czy potraficie sobie wyobrazić, że uroczyste otwarcie tego przybytku starożytnej rozrywki rozpoczęło się od 100 dni nieprzerwanych igrzysk?! Ku uciesze ludu walczyły wówczas setki gladiatorów, padło przy tej okazji kilka tysięcy zwierząt.

Wbrew zdaniu znajomych, którzy odradzali nam przed wyjazdem wejście do środka (bo ponoć nie warto) – po godzinie czekania w kolejce, weszliśmy. I to była świetna decyzja.  
NA MNIE ta kupa kamlotów ZROBIŁA wrażenie. I to wielkie! Starsze dzieci też otwierały oczy ze zdumienia.
 Amfiteatr Flawiuszów był ogromny. Sama powierzchnia areny wynosiła 3600 m. kw. Dzisiaj niewiele już z niej zostało, ale widać za to poziomy podziemia (hypogeum), poprzeplatanego wieloma tunelami i przejściami. To tam właśnie znajdowały się klatki, w których przetrzymywano gladiatorów oraz dzikie zwierzęta, które w trakcie igrzysk były wypuszczane na arenę specjalnymi wyjściami.



Arena Koloseum i widoczne pod nią podziemia
        W ogóle całe podziemie było bardzo sprytnie skonstruowane i wyposażone w wiele zmyślnych mechanizmów. Umożliwiały one przykładowo nie tylko szybki transport klatek na poziom gruntu, ale również... błyskawiczne zalanie całej areny wodą z pobliskiego akweduktu! Po co? Naturalnie dla zabawy... Starożytni uwielbiali rozrywkę na wysokim poziomie, więc zalana wodą arena stanowiła tło dla naumachii czyli bitew morskich!!! A jakże, jak się bawić to się bawić! Kto by się przejmował, że ginęli wówczas wszyscy uczestnicy takiej "bitwy" (najczęściej jeńcy lub skazani na śmierć przestępcy). No, definicja dobrej zabawy miała w starożytności nieco inne znaczenie niż dzisiaj...

Najniżej siedziała elita
        Cesarz wraz z rodziną, senatorami i westalkami oglądał widowiska z najlepszego miejsca na widowni. Wyżej zasiadali patrycjusze i niżsi urzędnicy, jeszcze wyżej plebejusze, w określonych sektorach - poszczególne grupy społeczne jak nauczyciele, żołnierze na przepustkach, zagraniczni oficjele, skrybowie czy kapłani. Najbardziej odległe miejsca przeznaczone były dla kobiet, niewolników i biedoty. Niektórzy w ogóle mieli zakaz wchodzenia do Koloseum np. grabarze, aktorzy czy byli gladiatorzy. Takie to kiedyś były czasy. 


        Jednak co do tego odległego okresu funkcjonowania amfiteatru, istnieje wiele kontrowersji. Przykładowo, przyjęło się uznawać, że było to miejsce masowych mordów chrześcijan - upamiętnia to nawet krzyż ustawiony na arenie Koloseum. Tymczasem nie jest to wcale takie oczywiste, bo nie ma na to żadnych wiarygodnych i udokumentowanych historycznie dowodów. Wiadomo, że podczas igrzysk, w przerwach między walkami gladiatorów, dokonywano egzekucji skazańców, ale jako miejsce śmierci pierwszych chrześcijan podaje się Cyrk Nerona, w przeszłości umiejscowiony na Wzgórzu Watykańskim!

         Tak czy owak, zwiedzanie Koloseum należy do przeżyć absolutnie bezcennych. Jeśli wybieracie się do Rzymu - to obowiązkowy punkt programu.  Szkoda,  że nie wszyscy z naszych Podróżników zapamiętają ten zabytek. Tymuś, póki co - zupełnie obojętny turystycznie, przespał w wózku większość wycieczki. Obudził się dopiero na parterze, aby załapać się na ostatnie zdjęcia.


Łuk Konstantyna Wielkiego
Nieopodal Koloseum stoi Łuk Konstantyna – piękna brama triumfalna upamiętniająca zwycięstwo Konstantyna nad Maksencjuszem. 
Wspinając się na Palatyn przeszliśmy pod kolejnym cudem starożytnej architektury – Łukiem Tytusa zbudowanym z okazji stłumienia przez Wespazjana i Tytusa powstania żydowskiego w Palestynie w 70 r. Widnieją na nim fantastyczne płaskorzeźby przedstawiające wjazd cesarza do miasta i żołnierzy niosących… łupy! 

Łuk Tytusa na tle Koloseum

















Forum Romanum i Bazylika Maksencjusza po prawej
Na Palatynie, który dzisiaj jest przyjemnym, malowniczym parkiem z pozostałościami rozmaitych budowli, oczom naszym ukazał się bajeczny widok na Forum Romanum i Rzym w promieniu kilku kilometrów. Świetnie widać stamtąd największą budowlę na Forum –  imponujące pozostałości Bazyliki Maksencjusza

Widok z Palatynu na Forum Romanum












Był to niegdyś gigantyczny budynek, służący jako miejsce różnego rodzaju publicznych zebrań, w tym rozpraw sądowych. Starożytne rzymskie bazyliki bowiem, nie miały charakteru sakralnego, w przeciwieństwie do bazylik chrześcijańskich, które przejęły od swoich poprzedniczek nazwę i formę przestrzenną, ale nie funkcję.
Gdy usiedliśmy na ławeczkach, aby podziwiać ten antyczny krajobraz, niespodziewany kryzysik organizmu zaczął doskwierać niektórym członkom ekipy. Taki moment zawsze ma miejsce podczas intensywnego zwiedzania, ale zazwyczaj pojawia się po kilku dniach. Tymczasem biedny Paweł utracił chwilowo cały zapas energii, jakby chłopinie ktoś w tym momencie prąd odłączył, he, he, he...  

Niemniej, mimo tymczasowej słabości, nasza wycieczka dzielnie brnęła do przodu. Gdy schodziliśmy z Palatynu, a potem krążyliśmy wśród ruin dawnych świątyń na Forum Romanum, Paweł jakoś się pozbierał, ale za to Patrycja zaczęła okazywać zmęczenie. I widać było, że nie udaje… 

Vittoriano
Zwolniliśmy tempo i wzorem przyjaciół, wdrożyliśmy zmianowość dzieci w jeździe na wózku. W ten sposób wychodząc z Forum na Via dei Fori Imperiali, udało nam się jeszcze dotrzeć do wielkiego gmaszyska zwanego Ołtarzem Ojczyzny.

Vittoriano, bo o nim mowa, to budowla upamiętniająca zjednoczenie Włoch. Głównym akcentem jego fasady jest konny posąg Wiktora Emanuela II – pierwszego króla zjednoczonej Italii.
Nie było tam wiele miejsca na zrobienie efektownych fotek, toteż przycupnęliśmy na skwerku przy Piazza Venezia, napawając oczy kilkoma zabytkami naraz.



Palazzo Venezia








Prócz Vittoriano stoi tam bowiem Palazzo Venezia (pałac Wenecki) – jedna z pierwszych renesansowych budowli w Rzymie. Rezydencja zbudowana dla weneckiego kardynała, późniejszego papieża Pawła II, pełniła na przełomie wieków różne funkcje - od rezydencji papieskiej, przez siedziby ambasad, kwaterę Mussoliniego, na współczesnym muzeum skończywszy.
Forum Trajana





Za plecami, mieliśmy dwa kościoły oraz pozostałości po najokazalszym placu starożytnego Rzymu – Forum Trajana, ze wspaniałą kolumną jego imienia, oplecioną 200-metrową spiralną wstęgą pokrytą płaskorzeźbami. Niegdyś obok kolumny stała ogromna bazylika Ulpia, a nieco dalej – wielkie amfiteatralne budynki handlowe, czyli Hale Trajana. Mijając te i inne fora cesarskie (dawne rynki) , dotarliśmy do stacji metra przy Koloseum.
Wow! Kawał kamienia widzieliśmy w tym dniu. Chociaż w porównaniu do starożytnych pozostałości oglądanych przez nas w Egipcie, te wypadły ciut gorzej (bo widać na nich nie tylko ząb czasu, wpływ tamtejszego klimatu, ale i imperatorskie zachcianki współczesnych już władców), to i tak pozostają  niesamowitym dowodem kunsztu dawnych mistrzów. Ponadto dostarczają świetnego ćwiczenia dla wyobraźni.


Po dotarciu do apartamentu i skrzętnym oporządzeniu dziatwy do snu, na straży ogniska domowego pozostawiliśmy tym razem zmęczonego Pawła, a dwie ciocie i wujek Bendżi wybrali się na spacer, podziwiać fantastycznie oświetlone nocą Koloseum. 


Koloseum nocą
Plac Spagna nocą
Wujek – najwyraźniej też zmęczony – szybko zrezygnował, toteż ja i moja dzielna Katarzyna zatrzymałyśmy się jeszcze kolejny raz… na Spagna.


 
Włoskie Gelato na Hiszpańskich Schodach


















Pokrążyłyśmy po uroczych uliczkach z niezliczoną ilością knajpek, pizzerii i trattorii, w których mimo późnej pory życie kwitło. Porobiłyśmy zdjęcia najdroższym sklepom jakie dotąd widziałam (bluzka na wystawie – ponad 7.400 euro), a potem siedząc na całkowitym już luzie na Hiszpańskich Schodach (już dobrze po północy), delektowałyśmy się nie tylko widokiem placu i kamieniczek, ale też smakiem wybornych włoskich lodów…

 


Takie chwile należą do bezcennych, gdy można sobie tak po prostu posiedzieć, wyłączywszy uwagę skupioną na dzieciach, na mapie, na dobrym świetle do zdjęć... Takie chwile nie mają sobie równych, gdy obok siedzi niezrównana towarzyszka podróży, z którą łączą mnie wspaniałe chwile przeżyte na wspólnych szlakach, niepohamowana ciekawość świata i niegasnące zamiłowanie do sztuki. A Katarzyna zna się akurat na sztuce jak mało kto! W dodatku, jest przesympatyczną i niezwykle pozytywną osobą, która szczerze dzieli się swoją wiedzą w tym temacie. Nie mogę nie wspomnieć, że koleżanka moja zacna jest oczywiście uzdolniona plastycznie. Pięknie maluje, rysuje, szkicuje. Spójrzcie tylko na niektóre jej prace: 









Jeśli mielibyście ochotę obejrzeć więcej prac tej artystki - zapraszam do przestudiowania portfolio Kasi - TUTAJ

A tymczasem nasza przygoda w Rzymie trwała...

GALERIA Z DNIA 3







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz